Na fali poprzedniego postu o Polakach – narzekaczach, przypomniała mi się jedna rzecz, którą chciałabym się z wami podzielić. Będzie to krótki wpis. 🙂
Moja przyjaciółka spędziła ponad rok (a może nawet prawie 2 lata – nie pamiętam), pracując dla dużej międzynarodowej korporacji w Budapeszcie. [„na marginesie” – odwiedziłam ją tam kiedyś i byłam zauroczona tym miastem].
Współpracownik Węgier (może była to więcej niż jedna osoba?) zwrócił jej uwagę na rzecz, która wcześniej nie była dla niej aż tak widoczna. Chodziło o kwestię Polaków i ciśnienia.
Rozmowa ta mogłaby przebiegać tak, jak przedstawiam to poniżej:
Któregoś dnia Węgier zapytał ją: „Słuchaj, możesz wytłumaczyć, o co chodzi z tym ciśnieniem?”
Ona, zdziwiona: „????”
Węgier: „No, przecież Polacy ciągle rozmawiają o ciśnieniu. Że jest niskie lub wysokie i jak się w związku z tym czują. O co chodzi?” [rozmowa była parę lat temu, gdy jeszcze nie był modny zwrot „o co kaman?”]
No więc właśnie, o co chodzi? Czemu my tak ciągle o ciśnieniu? Czy to sztuka naszego własnego „small talk”? (jak w Anglii o pogodzie?).
Facebook Comments
Od ciśnienia widocznie zależy nasz nastrój, że czujemy się dobrze lub nie,
ale chyba to jest taki sposób nawiązania rozmowy,
tak ot sobie neutralnie 🙂
Każdy temat dobry , byle bezpieczny ;-)))
Tak, te bezpieczne rozmowy to jest coś, czego czasami nie lubię – takie "gadki o niczym". 🙂 Ale nie z wszystkimi trzeba zagłębiać się w analizy…:-)