W związku z wydelegowaniem dzieci do dziadków, mam więcej czasu dla siebie.
Więcej czasu nie oznacza, że będę…robić jeszcze więcej. 🙂
Jako „uwolniona od dzieci matka” spisałam listę rzeczy, które chcę zrobić do końca ferii.
Znalazły się na niej między innymi:
- Prace związane z blogiem – publikowanie (rzecz oczywista) oraz przygotowania do przenosin na inną platformę (moja kochana siostra bardzo dużo mi w tym pomogła). Projektuję sobie także logo dla bloga.
- Tworzenie własnych warsztatów – pomysł i wstępny zarys pojawił się już w zeszłym roku. Musiał jednak dojrzeć. Dopiero teraz nadszedł czas, gdy chcę go realizować. Dzisiaj miałam spotkanie w tej sprawie w lokalnej organizacji – są otwarci na współpracę. To oznacza, że będę stopniowo wycofywać się z projektu, który prowadziłam w zeszłym roku.
- Spotkania z osobami, o których od dawna myślę i z którymi ciągle powtarzamy, że „musimy się wreszcie spotkać”.
- Wieczorne pogaduszki z moją przyjaciółką w miłej kawiarni niedaleko mojego domu.
- Powrót do regularnego biegania – 2 razy w tygodniu (w styczniu było z tym krucho – nic nie robiłam, absolutnie nic!).
- Skończenie lektury książki „Męskość” Stephena Biddulph’a, o której pisałam we wpisie pt. Kobieta czyta „Męskość”.
- Przeczytanie zaległych „Wysokich Obcasów” – mam jeszcze numery z grudnia. 🙂
To napisawszy, kontynuuję realizację zaczętych wątków.
Owoce tej pracy ocenicie w kolejnych wpisach.
Już widzę, że dwa z nich będą dotyczyć wywiadów, które przeczytałam w „WO”. :).
Facebook Comments