Zeszyt inspiracji to moje nowe-stare odkrycie. Ma dla mnie dwojaki wymiar: na poziomie idei oraz przedmiotu.
Co do idei…żeby o niej opowiedzieć, cofnę się w czasie o około dwa lata. Wtedy to, porządkując rzeczy w szafce w moim „biurze”, znalazłam dużą plastikową teczkę, a w niej…wycinki z gazet lub kolorowych magazynów, które były dla mnie inspiracją parę lat temu. Były to zarówno artykuły na temat psychologii, jak i przykłady reklam, a także inspiracje modowe. Pamiętam, że w momencie zakładania tej teczki zależało mi na tym, aby zachować pewne informacje dla siebie – nie miałam żadnego konkretnego celu. Chciałam to zrobić tylko dla własnej przyjemności późniejszego przeglądania tych materiałów.
Co było dalej? Ponieważ od momentu włożenia wycinków do teczki w ogóle ich nie używałam, uznałam, że nie były widocznie aż tak istotną inspiracją i zdecydowałam się je wyrzucić. Okrutne? Nie…Jeśli regularnie czytasz mój blog, na pewno wiesz, że cyklicznie porządkuję przestrzeń wokół siebie i nie mam litości dla zbędnych papierów w szufladach, gazet lub magazynów zalegających półki, jak i ubrań – swoich, a szczególnie moich dzieci 🙂 Jeśli jesteś na blogu od niedawna, a interesuje Cię ten wątek i chcesz się czegoś o mnie dowiedzieć, zajrzyj do wpisu o „ciuchowym minimalizmie”.
Wrócę do teraźniejszości, do wstępu wpisu – napisałam, że zeszyt inspiracji to stara-nowa idea. Pewnie domyślasz się, że niedawno wróciłam do pomysłu, aby prowadzić taki „kajet”. Naturalne jest, żeby w takim momencie zapytać, co było powodem tego powrotu.
Większość moich inspiracji pochodzi z rozmowy albo z obserwacji. Bliska mi osoba od niedawna prowadzi zapiski w notatniku – notuje ważne myśli związane z przeczytanymi artykułami, biznesem, ale także muzyką.
Lubię pisać i przez pewien czas – przed uruchomieniem bloga – prowadziłam pamiętniki dla moich synów, zapisując je czasami obszernie dzień po dniu. W sumie są to 3 lub 4 zeszyty zapisane odręcznie.
Teraz wróciłam do formy zachowywania ważnych dla mnie inspiracji, która najbardziej mi odpowiada w tym momencie, czyli w formie wycinków.
Dlaczego mój zeszyt inspiracji to zbiór gazetowych wycinanek?
- Forma „wytnij i wklej” pozwala zaoszczędzić czas, który musiałabym poświęcić na przepisywanie lub samodzielne notowanie. Wystarczą nożyczki i klej. Rachu-ciachu, szast-prast i wycinanka gotowa!
- Lubię patrzeć na informację całościowo – interesuje mnie kompozycja tekstu i obrazu.
- Wycinki z gazet to swego rodzaju „skarbnica pamięci” nie tylko o wydarzeniach, ale także o formie przedstawiania informacji obowiązującej w danym czasie. Sięgnięcie do takich zeszytów za kilkadziesiąt lat może być ciekawym doświadczeniem dla mnie, ale też moich starszych wówczas dzieci. To rodzaj osobistych „kronik ważności informacji” z mojego punktu widzenia w tym czasie.
We wstępie rozdzieliłam myślenie o zeszycie inspiracji na dwa obszary – idei i przedmiotu. Co do przedmiotu, to powstało pytanie, jaką formę ma mieć zeszyt inspiracji i co ma się w nim znajdować?
Lubię ładne notatniki czy notesiki (pisałam o tym we wpisie „Kup sobie ładny zeszyt” i pokazywałam przykłady we wpisie „W kolorowe paski„). Zastanawiałam się nad sprawieniem sobie zeszytu, na który przyjemnie byłoby patrzeć, w sklepie papierniczym nie znalazłam jednak żadnego, który „powaliłby mnie na kolana”. Z drugiej strony, nie chciałam zwlekać z założeniem „skarbnicy informacji”. Dlatego wybrałam zwykły kalendarz formatu A5 – układ „dzień na jednej stronie”.
Jakiego rodzaju treści zamieszczam w zeszycie inspiracji:
- fragmenty długiego artykułu, które mogą mi się przydać do pracy zawodowej lub rozwoju intelektualnego,
- propozycje książek lub informacje o autorach, których książki mogą mnie zainteresować,
- informacje o nietypowych produktach, np. kosmetykach naturalnych czy niebanalnych prezentach (to przy okazji nadchodzących świąt),
- przykłady dobrego designu,
- rysunki moich dzieci – szczególnie pokazujące mnie w roli mamy 🙂
- wypowiedzi ludzi ze świata biznesu lub nauki, które mają dla mnie znaczenie w kontekście rozwoju zawodowego i osobistego,
- informacje o ciekawych wydarzeniach, np. Konstancińskie Forum Kobiet czy Jutronauci.
W piątkowy wieczór, korespondując przez Messenger, wspomniałam znajomej o tym zeszycie. Zdaje się, że zainspirowałam ją do tego, żeby założyła swój własny. Tak przynajmniej mi napisała.
Może i Ty znajdziesz swój?